poniedziałek, 24 marca 2014

Bad information.

Hej. Tak, to będzie zła informacja, niestety. Zawieszam bloga do odwołania. Już się tłumaczę. To nie wasza wina, ale wyłącznie moja. Ostatnio opuściłam się w nauce i mama się wkurzyła. Muszę poprawić oceny i może będę mogła znów pisać. Przepraszam. Zwlekałam z tym zawieszeniem już długo, bo szczerze mówiąc, to nie chcę zawieszać opowiadań. No źle wyszło, bo dopiero, co założyłam bloga i już zawieszam :c
Będę strasznie tęsknić za wami. Lecz obiecuję, że wrócę na bloga. Nie przestanę pisać.
No to trzymajcie za mnie kciuki, żebym się poprawiła i szybko do was wróciła c:
Jeszcze raz bardzo przepraszam :c Mam nadzieję, że nie zapomnicie o tym blogu.
Ilysm ♥
Do zobaczenia!
Pickle xx

sobota, 15 marca 2014

Chapter 1

Only my friends know about me the whole truth, because only they're real.


*Narracja trzecioosobowa*

Leigh-Anne poprawiła swój strój, który składał się z miętowej koszulki, spodni w kwieciste wzory i białych convers, a następnie weszła do dobrze jej znanej kawiarni, Starbucks. Od razu otoczyła ją aura ciepła. To co tak bardzo lubiła, a nigdy nie dostała od jakiejkolwiek osoby.
Podeszła do lady, gdzie przywitała ją jak zwykle uśmiechnięta Jade. Jej bordowe włosy były lekko podkręcone i opadały na jej ramiona które były pokryte białą koszulą. Zgrabne nogi okryte były czarnymi leginsami. Oczywiście, całego uroku dodawała srebrna kokardka widniejąca na jej szyi.
-Hej, Leigh! - przywitała się entuzjastycznie, a w jej brązowych tęczówkach można było zauważyć radosne iskierki. Niestety, Thirlwall była tylko taka z zewnątrz, a w środku nadal odczuwała ból z przeszłości i swojej prawdziwej pracy.
-Cześć, Jade. - Lee uśmiechnęła się delikatnie w stronę przyjaciółki. Jade kiwnęła głową na drzwi prowadzące do zaplecza, co oznaczało, że musi powiedzieć jej coś, co nie było warte uwagi klientów.
Obie więc poszły na zaplecze.
-Co się stało? - spytała szatynka.
-Martin chce cię dzisiaj widzieć. Ma dla ciebie nowe zlecenia. - mówiła cicho, rozglądając się, co chwile nerwowo się rozglądając.
-I radzę ci się nie spóźnić. Ma dzisiaj zły humor. - ze strony drzwi usłyszała znany głos przyjaciela. Odwróciła się i szeroko uśmiechnęła się na widok Jacoba.
-Jake! - krzyknęła uradowana i podbiegła do niego, po czym oplotła rękoma jego szyję, przytulając go mocno.
-Też tęskniłem, Fiery. - zaśmiał się i objął ją w talii.
-Ale się stęskniłam. A szczególnie za tym, jak mnie nazywałeś "Fiery". - zachichotała, odrywając się od niego. Owej ksywki w stosunku do Leigh używał tylko Jake. Znał ją od dzieciństwa i wiedział, że ma ognisty charakter.
-Hej, Jake! - pomachała mu Jade, uśmiechając się.
-Pickle! Chodź no tu! - wyszczerzył się i rozłożył jedną rękę w geście przytulenia dziewczyny, a drugą nadal obejmował Pinnock. Oczywiście, ksywki "Pickle" w stosunku do Jade również używał tylko Jake. Lubił ludziom wymyślać różne przydomki, świadczące o ich charakterze.
I już po chwili Thirlwall również zajmowała miejsce w ramionach szatyna.
-I jak ci poszło to zlecenie? Nie było cię ze dwa tygodnie. - mruknęła Leigh-Anne odsuwając się lekko od chłopaka.
Jacob, tak jak i Fiery oraz Pickle pracował w Starbucks tylko po to, aby mieć przykrywkę do swojej prawdziwej pracy, czyli zabijania na zlecenie.
-Dobrze. Wszystko poszło jak zaplanowaliśmy. Choć nie było to proste. A trwało to tak długo, ponieważ to był gang. - przyznał. - I stwierdzam teraz, że straszne były z nich sukinsyny. - mruknął po chwili.
-Odezwał się ten dobry. - zażartowała Leigh.
-Ej no, ale ja to robię na zlecenie, a oni porywali młode dziewczyny i robili z nich dziwki. - skrzywił się.
-To rzeczywiście nieciekawie. - wymamrotała, wyraźnie zniesmaczona Jade.
-A u was coś ciekawego się działo? - spytał, puszczając je i wkładając ręce do kieszeni spodni.
-Nie. Same nudy. - powiedziały zgodnie.
-Mhm... No dobra, to czas wracać do pracy. - odparł i wszyscy wrócili do swoich obowiązków w kawiarni.

***
Leigh-Anne stanęła przed drzwiami opuszczonego klubu i spojrzała na ledwo świecący, neonowy napis "All Night".
Westchnęła cicho i pchnęła masywne drzwi w przód, a następnie weszła do wnętrza. Zamknęła drzwi i szła długim korytarzem na wprost. Przed kolejnymi drzwiami stali dwaj mężczyźni, czyli "goryle" Pana Beamonta.
-Czego? - warknął jeden z nich.
-Ja do Beamonta. - mruknęła lekko podirytowana tym, że jak zwykle nie mogła od razu wejść, tylko najpierw musiała byś przesłuchiwana przez tych dwóch idiotów, jak to miała w zwyczaju ich nazywać.
-Szef jest zajęty, nie ma czasu na jakieś nowe lalunie. - mruknął drugi. Leigh-Anne zmrużyła oczy patrząc na niego i zbliżyła się do niego. Wyciągnęła pistolet i przyłożyła mu gwałtownie do skroni.
-Słuchaj, nierozumny kretynie! Po pierwsze: nie jestem jakąś nową lalunią Beamonta, a po drugie: jestem pracuję dla niego, więc łaskawie rusz tą dupę i oznajmij mu, że przyszła Leigh-Anne. Chyba, że chcesz, żebym rozjebała ci łeb i poprosiła o powiadomienie o moim przyjściu szefa twojego kolegę. Więc co wybierasz? - mówiła zaciskając zęby i uśmiechając się złowieszczo. Mężczyzna patrzył na nią wystraszony, za to drugi niespokojnie zrobił krok w tył.
-Dobrze, więc powiadomię Pana Beamonta, że już Pani przyszła. - odpowiedział grzecznie, po czym przełknął głośno ślinę.
-Tak też myślałam. - na twarzy dziewczyny pojawił się triumfalny uśmiech. Odłożyła pistolet od skroni faceta i pozwoliła mu wejść za drzwi. Dało się usłyszeć szybkie powiadomienie Martina o jej przyjściu.
-Szef mówi, aby Pani weszła. - powiedział mężczyzna, gdy wrócił i otworzył grzecznie drzwi, pozwalając Leigh wejść do pomieszczenia. Gdy to zrobiła drzwi zamknęły się.
-Witaj, Leigh-Anne! - przywitał ją Martin, siedzący na jednej z kanap. W prawej dłoni trzymał szklankę napełnioną jego ulubionym drinkiem.
-Cześć. Chciałeś mnie widzieć. Co z tym razem? - spytała obojętnie.
-Jak zawsze konkretna. - zaśmiał się i dolał sobie alkoholu do szklanki, a następnie upił łyk. - Collins znowu ma problem z alfonsem. Wypieprzył jego wszystkie dziwki i nie ma jak zapłacić.
-Czyli jednak idiota zawsze pozostanie idiotą. - mruknęłam. - Chwila, ale jemu nie ma jak zapłacić, a nam ma? - zdziwiłam się.
-Jemu nie ma jak wystarczająco zapłacić, a nam jakoś zapłaci. Co prawda małą sumę, ale mam u niego dług z przeszłości, więc... - wzruszył ramionami.
-Jasne, rozumiem. - kiwnęła. - Więc gdzie i kiedy?
-Najlepiej jeszcze dzisiaj. Będzie przechodził przez tą ciemniejszą stronę Oxford, tam go złapiesz i nikt się nie skapnie. Czekaj tam na niego tak około 1 pm. - objaśnił.
-Ok. To wszystko? - dziewczyna wyczekiwała momentu, aż będzie mogła opuścić ten klub, ponieważ nigdy nie lubiła tam przychodzić. Było to wyjątkowo obleśne i śmierdzące miejsce. Jednakże trudne do znalezienia, co sprzyjało Martinowi.
-Tak. Tylko nie zawiedź mnie. - ostrzegł.
-Martin, ja cię nigdy jeszcze nie zawiodłam. - przypomniała, podchodząc do drzwi.
-No tak. - mruknął, po chwili namysłu.
Leigh w końcu doczekała się tej chwili i mogła opuścić z nielubiane miejsce.

***
Jej ciało okryte czarną bluzą z kapturem i czarnymi spodniami przylgnęło do marmurowej ściany. Cierpliwie czekała, aż do ciemnego zaułku wejdzie widziany wcześniej na zdjęciu od kolegi mężczyzna.
W końcu do uliczki wkroczył łysy facet około czterdziestki. Dokładnie ten sam alfons ze zdjęcia.
Leigh-Anne ze zwinnością kota wyszła się zza ściany. Mężczyzna zatrzymał się i przyjrzał jej się ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
-Kim jesteś? - spytał niespokojnie, na co szatynka zaśmiała się, a jej śmiech odbijał się echem od ścian uliczki.
Podeszła do niego pewnym krokiem, a on cofnął się gwałtownie. Z uśmiechem na ustach popchnęła go mocno na ścianę, a on jęknął z bólu. Momentalnie znalazła się tuż przed nim.
-K-kim jesteś? - wyjąkał to samo pytanie drugi raz.
-Twoją śmiercią. - szepnęła tajemniczo i strzeliła wprost w jego serce, a on zsunął się po ścianie, zsuwając się na beton, a wokół niego rozlała się krew.
-O kurwa... - usłyszała za sobą cichy, przestraszony głos. Odwróciła się szybko. Kilka kroków przed nią stał młody blondyn i przyglądał jej się szeroko otwartymi oczami.


______________________________________________________________________________
Wreszcie jest 1 rozdział! :D Podoba się?
Przyznam, że nie wiem, co on nim sądzić, więc liczę na waszą szczerzę opinię c:
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
A co mi tam, wstawię szantaż xD
3 komentarze - nowy rozdział.
Tak wiem, jestem zła :3
Lmao, jak zwykle się rozpisałam i tylko przedłużam. Sorry.
Więc na dzisiaj koniec.
Ilysm ♥
Do następnego!
Pickle xx